Poznaj niezwykłą historię barki

Czy wiecie że, holenderska Barka Alrina, zacumowana na Bulwarze Kurlandzkim obok Kładki Bernatka to prawdzowy unikat? Ma blisko 55 m, prawie 130 lat i jest jedną z trzech takich w Europie. W Polsce to jedyna barka tak wiekowa i tak długa, a na jej przeszłość składa się wielka miłość, bolesne rozstanie, tragedia narodowa i wreszcie łzy wzruszenia i akceptacja. Holendrzy uznali, że Alrina jest na tyle wyjątkowa, że uwiecznili jej podobiznę na znaczkach pocztowych.

Poznaj historię barki oraz jej podróży z rodzimego Rotterdamu do Krakowa i przekonaj się, co czyni ją tak wyjątkową!

Kapitan nie chce zejść na ląd 

W jaki sposób ten niezwykły obiekt trafił do Krakowa? - W 2001 r., kiedy nad Wisłą nie cumował jeszcze ani jeden statek, postanowiliśmy kupić barkę, która służyłaby naszej firmie - opowiada Dorota Ostoja-Zawadzka, założycielka Pathways Polska. Odpowiedniej wielkości obiekt znaleziono dopiero w Rotterdamie. Początkowo jej właściciel, kapitan Albert Korsten, który od 1970 r. mieszkał i pracował na barce, nie chciał jej sprzedać. Zgodził dopiero wtedy, gdy zachorowała jego żona. Małżonkowie byli zmuszeni przenieść się na ląd. 

Kiedy Alrina opuszczała Holandię, wybuchła afera. W gazetach na pierwszych stronach pojawiały się oburzone głosy tych, którzy nie chcieli wypuszczać z kraju tak historycznego obiektu. "Jak mogliśmy na to pozwolić?" - pytał dramatycznie tygodnik "Scheepvaartkrant". Na dyskusje było jednak za późno, zabytkowa barka miała już nowego właściciela, ruszała w rejs do Polski.

Śródlądowy rejs z Holandii do Krakowa trwał blisko 10 miesięcy i obfitował w dramatyczne wydarzenia. Na niemiecko-polskiej granicy nadszedł czas, by poprzedni właściciel Alriny opuścił pokład. 

- Kapitan, który 30 lat życia spędził na barce, nie był w stanie się z nią pożegnać. To była - jak sam mówił - miłość jego życia. Za nic w świecie nie chciał wysiąść na ląd. Prosiliśmy, błagaliśmy, wszystko na nic. Po długich namowach opuścił barkę, ale przez parę lat się do nas nie odzywał - opowiada Ostoja-Zawadzka. Historia ma jednak happy end. - Wysłałam mailem zdjęcia odrestaurowanej barki rodzinie kapitana. Córka odpisała, że ojciec jest wzruszony.

Drugie życie Alriny 

Alrina przypłynęła do Polski w 2003 r., 12 miesięcy później wjechała do stoczni Namarol, gdzie przez kilka lat trwał generalny remont. Dlaczego tak długo? - Niemal wszystko było robione ręcznie! Dziś Alrina zachowuje swój tradycyjny wygląd, ale pełni nowe funkcje. Nad dwoma ładowniami niegdyś przykrytymi brezentem, nadbudowano dach. Powstały dwie sale: konferencyjna o powierzchni ponad 100 m kw. i druga mniejsza, w której powstał bar inspirowany łachą piasku.